piątek, 15 kwietnia 2016

Noce w Rodanthe

W miłości nigdy nie jest za późno na drugą szansę.

Postanowiłam sobie,że wybiorę się w końcu do swojej nowej szkolnej biblioteki i zaopatrzę się w jakieś ciekawe lektury.Gdy już się tam znalazłam,mój wzrok natychmiast padł na zbiór powieści Nicholasa Sparksa.Pamiętam,że po przeczytaniu ''Jesiennej Miłości'' tego właśnie autora obiecałam sobie,że w niedalekiej przyszłości zapoznam się z inną jego twórczością.Był to dla mnie znak,że właśnie nadszedł czas na spełnienie tej obietnicy.Ze wszystkich dostępnych książek wybrałam tę,która miała najmniej stron,a nazywa się ona ''Noce w Rodanthe''.Ten tytuł obił mi się już kiedyś o uszy,jednak nie wiedziałam dokładnie,co i jak.Dlatego też podeszłam do niej na luzie i nie liczyłam na nic więcej oprócz paru mile spędzonych wieczorów,co myślę,że się tej powieści udało.

Książka jest połączeniem dwóch gatunków takich jak powieść obyczajowa i romans,co jest chyba charakterystycznym zagraniem ze strony autora.Poruszane są w niej tematy,które określiłabym jako życiowe i często przez nas rozmyślane.Bez skrępowania opowiada on o kwestiach,które zazwyczaj trzymamy dla siebie i nie chcemy ich wyznawać nawet najbliższym członkom rodziny.Bohaterowie powieści będą musieli zmierzyć się z różnymi przeciwnościami losu,które nie pozwalają im zaznać szczęścia.Wraz z rozwojem wydarzeń odkryją,kim tak naprawdę są oraz jakie były ich najskrytsze pragnienia.

Najważniejszymi postaciami na kartach tej powieści są Adrienne i Paul,dwójka dojrzałych już ludzi,którzy są po wielu nieprzyjemnych przejściach i wciąż mają w sobie nadzieję na zmianę tego wszystkiego.Bohaterowie się bardzo sympatycznymi i pełnymi ciepła osobami,na co z pewnością ma wpływ ich wiek oraz wieloletnie doświadczenie.Autor prowadzi narrację w sposób naprzemienny,co oznacza,że raz o mających właśnie miejsce wydarzeniach opowiada narrator z perspektywy Adrienne,natomiast innym razem z perspektywy Paula.I tak na zmianę.Są oni niezwykle pozytywnymi postaciami,aż do tego stopnia,że nie sposób jest znaleźć w ich charakterze rzecz,która mogłaby się nam nie spodobać.

Ciężko jest mówić o rozgrywającej się akcji,gdyż takowej ta pozycja zwyczajnie nie posiada.Cała historia została przedstawiona w formie wspomnień Adrienne,z których dowiadujemy się trochę o pewnym istotnym wydarzeniu,zmieniającym życie bohaterki na zawsze.Częstym zjawiskiem są rozmyślania postaci nad ciążącymi na nich problemami,z którymi to ciężko jest im poradzić sobie w pojedynkę.Autor skupia się na uczuciach wszystkich osób,podkreślając przy tym charakter danego bohatera.Opowiadana historia toczy się powoli i miarowo,konsekwentnie zmierzając do rozwiązania.

Książkę strasznie szybko i lekko się czyta,co dla mnie osobiście jest jej zaletą,ponieważ nie bardzo mam teraz czas na dłuższe książkowe przygody.Język też jest w porządku,chociaż w moim odczuciu autor posługuje się zbyt prostymi zdaniami i mógłby to bardziej urozmaicić oraz rozbudować,aby przyjemność z lektury była jeszcze większa.Ogólnie to ta książka nie ma jakichś znaczących wad,które odpychałyby od siebie czytelnika.Mogę jej jedynie zarzucić,że nie wyróżnia się spośród innych powieści ze swojego gatunku.Mimo,że mile się spędza przy niej czas,to dość szybko idzie się o niej zapomnieć.

Kiedy śpię, śnię o Tobie, a gdy się budzę, pragnę tulić Cię w ramionach. Nasza rozłąka sprawiła, że jeszcze bardziej upewniłem się, iż chcę spędzać noce i dnie u Twego boku.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Scarlett

Moje życie jest w moich rękach. Dziś, swoimi wyborami, zapisuję swoją przyszłość.


Książka, którą wygrałam w konkursie od pierwszego wejrzenia zaintrygowała mnie okładką i skojarzeniem ze znaną powszechnie sagą „Zmierzch”.

Barbara Baraldi, pisząca również pod pseudonimem Luna Lanzoni, to znana włoska pisarka. W swojej ojczyźnie uważana jest za jedną z najważniejszych autorek gatunku powieści gotyckiej. Sama pisarka jest dość specyficzną osobowością. Oprócz pisania książek, kolekcjonuje gotyckie lalki oraz tworzy amulety pod konkretne fazy księżyca. „Scarlett” to pierwsza powieść Barbary Baraldi wydana w Polsce.

Tytułowa Scarlett to szesnastolatka, która wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego, przeprowadza się do Sienny, zostawiając za sobą przyjaciół i raczkującą pierwszą miłość. Nie jest zadowolona ze zmian w swoim życiu, które nastały niezależnie od niej. Do tego coraz mniej rozumiejący się rodzice nie wpływają pozytywnie na jej stosunek do obecnej sytuacji. Bohaterka w nowej szkole poznaje przyjaciół – Umberta, Caterinę i wegetariankę Genzianę. Oprócz nich ukojenie znajduje w szkolnej bibliotece, którą zawiaduje nieprzeciętny bibliotekarz Edoardo. Bardzo szybko stają się sobie bliscy, głównie dzięki pasji do książek.

Scarlett, podczas koncertu znanego zespołu Dead Stones, którego członkami są uczniowie szkoły, poznaje tajemniczego i zarazem przystojnego basistę Mikaela. Tak zaczyna rodzić się uczucie pierwszej miłości między nimi. Ale żeby nie było tak słodko. Popełniona zostaje niezrozumiała zbrodnia. W tajemniczych okolicznościach zabity zostaje Edoardo. Scarlett poprzysięga znaleźć mordercę przyjaciela. Nie zdaje sobie jednak sprawy kim tak naprawdę jest Mikael i jaką wagę ma cała sprawa dla ludzkości.

Powieść ta jest typową z gatunku romans paranormalny, tak popularny w ostatnim czasie dzięki sadze Stephanie Meyer. Na pewno podobało mi się w niej przedstawienie klimatu włoskiego miasta oraz miłość głównej bohaterki do książek. I na szczęście nie występowały w niej wampiry, lecz postacie trochę z innego świata, dość oryginalne.

Jest to typowa powieść młodzieżowa i dla nastolatek lubiących sagę „Zmierzch”, będzie idealną lekturą, gdyż książki te mają ze sobą wiele wspólnego. Krótkie rozdziały i pierwszoosobowa narracja, to dosyć dobry zabieg warsztatowy. Samo wydanie książki jest na piątkę, przyciągająca uwagę okładka, idealna czcionka dla oczu oraz dobrej jakości papier.

„Scarlett” nie zaskoczyła mnie niczym nowym. Kontynuacji powieści pt.: "Scarlett. Pocałunek demona" może ją przeczytam kiedyś. Polecam jedynie dla osób zaczytujących się w romansach paranormalnych. Pozostałym czytelnikom ta książka nic nowego nie wniesie.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Before. Chroń mnie przed tym czego pragnę

Chcę, żeby była szczęśliwa, spędzając ze mną czas. Chcę, żeby pragnęła mnie w ten sam nieodparty sposób, w który ja pragnę jej.

Co naprawdę skrywa dusza Hardina?

Seria After zyskała rzeszę fanów na całym świcie, w tym również w Polsce. Twórczość Anny Todd wywołuje naprawdę skrajne emocje, przez co opinie o książkach są podzielane – od bardzo pozytywnych, po bardzo negatywne. Osobiście jestem oczarowana serią After, historią Hessy, ich wzlotów i upadków, ich szczęściem i gniewem. „Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę” to kolejna huśtawka emocjonalna, która przedstawia historię Hardina i Tessy z punktu widzenia tego buntowniczego chłopaka.

Fabuła książki skupia się głownie na znajomości Hardina i Tessy. Jak wiemy książka „After. Płomień pod moją skórą” napisana została z punktu widzenia Tessy. Dopiero w kolejnych częściach autorka pozwoliła sobie na narrację naprzemienną. Natomiast w „Before” poznajemy myśli, emocje i tajemnice Hardina z czasu „After. Płomień pod moją skórą”. Co myślał sobie chłopak kiedy pierwszy raz zobaczył Tessę? Co kierowało nim, gdy zgadzał się na ten okropny Zakład? Jak rozwijała się jego miłość do Tessy? Dlaczego tak bardzo zamknął się przed światem? Tego wszystkiego dowiecie się z „Before”, dlatego jako takiego streszczenia fabuły nie będę tworzyć.

Chcę, żeby była szczęśliwa, spędzając ze mną czas. Chcę, żeby pragnęła mnie w ten sam nieodparty sposób, w który ja pragnę jej.

Zanim zaczęłam czytać „Before” trzymałam książkę przed sobą i wpatrywałam się w okładkę. Domyślałam się, co mnie czeka na tych niespełna czterystu stronach. Wiedziałam, że będzie to największy emocjonalny Armagedon w moim książkowym życiu. I nie myliłam się. „Before” to burza z piorunami, wędrówka przez emocjonalny sztorm, to przejażdżka najniebezpieczniejsza kolejką górską. Autorka po raz kolejny bawi się uczuciami czytelnika, wywołuje płacz i złość. Momentami mamy ochotę krzyczeć, momentami płakać. Mimo to, że wiemy jak potoczą się losy głównych bohaterów, na nowo udaje nam się przeżywać to samo, co owładnęło nami podczas czytania „After. Płomień pod moją skórą”. „Before” czytamy jednym tchem, nie zwracając uwagi na upływający czas, całkowicie odrywając się od rzeczywistości.

Książka podzielona jest na 3 części: Przed, Podczas, Po. W pierwszej części mamy okazję nieco bardziej poznać postacie drugoplanowe, które nieco namieszały w całej serii, np. Molly czy Steph. Przez poznanie ich przeszłości bardziej przybliżamy się do tych osób, rozumiemy ich dalsze postępowanie. Przybliżona została też postać Natalie i jej początek znajomości z Hardinem. Wiemy już, jak zachowywał się wtedy Hardin i co nim kierowało. Część „Podczas” to moment od pierwszego spotkania Hardina z Tessą, aż do wygrania przez niego Zakładu. Wszystko pisane jest z punktu widzenia Hardina. Część „Po” była dla mnie zaskoczeniem. Dowiadujemy się nieznanych nam dotąd faktów z życia Hessy, ale autorka również przybliża nam losy m.in. Zeda, Landona czy Christiana. Co do tego ostatniego autorka zaskoczyła nas wątkiem z jego przeszłości, gdy był zakochany w żonie swojego najlepszego przyjaciela.

Przeciągnąłem Tess i siebie przez piekło, ale udało się – po wszystkim stworzyliśmy sobie naszą własną wersję nieba.

Czytając „Before” zaczynamy rozumieć postępowanie Hardina w „After. Płomień pod moją skórą”. Zachowanie to było dziwne, czasami niewytłumaczalne, irytujące, bezczelne i wredne. Teraz mamy możliwość wglądu do umysłu Hardina i poznanie jego demonów oraz skrywanych tajemnic. Ten chłopak naprawdę nie miał lekko w życiu – paprane dzieciństwo, ojciec alkoholik, złe towarzystwo, ciągła agresja. Nie miał się na kim wzorować, uciekał przed światem. Poznanie Tessy sprawiło, że zaczął patrzeć na świat i na siebie z innej perspektywy. Zaczął dostrzegać to, co było dla niego wcześniej niezauważalne i przed czym tak bardzo uciekał. Zaczął dostrzegać uczucia, czuć je i dzielić się nimi.

„Before” to książka bardzo dobrze skonstruowana. Język i styl pozostają niezmienne, na wysokim poziomie. Autorka pisze z lekkością i swobodą, co czuć na każdej stronie. Anna Todd uzależnia i każda jej książka staje się lepsza od poprzedniej. Sama fabuła „Before” może nie będzie zaskoczeniem dla fanów serii After. Każdy, kto przeczytał cztery poprzednie tomy zna zakończenie historii Hessy, a także początek jej znajomości. Jednak „Before” hipnotyzuje. To książka, która porusza serce i sprawia, że emocje związane z burzliwym związkiem Hardina i Tessy odradzają się na nowo.

Szczerze polecam „Before” i całą serię After każdemu czytelnikowi. To nie kolejna oklepana powieść new adult, jakich ostatnio jest na pęczki. To historia, która wdrapuje się w nasze serce i pozostaje z nami na bardzo długo. W moim książkowym sercu historia Hessy pozostanie na zawsze, bo dzięki niej pokochałam new adult. Ten gatunek zawsze będzie wywoływał w czytelniku skrajne uczucia, a już na pewno płacz, więc musicie zaopatrzyć się w paczkę chusteczek. Hessa to historia warta każdej łzy.

Była moim spokojem, moim ogniem, moim oddechem, moim bólem i nieważne jak dużo przeszliśmy, każda sekunda była warta życia, które mamy.

piątek, 1 kwietnia 2016

After. Bez siebie nie przetrwamy

Niemożliwe jest zmienić ludzi, którzy już zdecydowali, kim są. Nie można ich wystarczająco mocno wspierać, żeby zmienić ich niskie oczekiwania w stosunku do samych siebie, i nie można ich wystarczająco mocno kochać, by stłumić nienawiść, którą do siebie czują.


To już czwarta część wzlotów i upadków Tessy i Hardina - finał, ostateczne rozegranie. Po przeczytaniu poprzednich tomów, myślałam, że nic mnie w tej książce nie zaskoczy, że idealnie przewidzę zakończenie, a całe ponad 500 stron (tylko!) będę się śmiertelnie nudzić. No bo co można jeszcze nawymyślać po trzech wcześniejszych bardzo obszernych publikacjach, gdzie nieustanna walka pomiędzy uczuciami znajdywała w końcu swą przystań?

Ależ mnie pani Todd zaskoczyła!

Nie dość, że udowodniła, że ma jeszcze o czym pisać, że wprowadzi jeszcze więcej ciekawych motywów, to okazało się, że zakończenie wcale nie będzie ot tak bardzo przewidywalne. Do samego końca siedziałam jak na szpilkach, bo nic nie było oczywiste.

A to się właśnie robi, gdy się kogoś kocha: walczy się o niego i goni się go, kiedy się wie, że nas potrzebuje. Pomaga się mu toczyć walkę z samym sobą i nigdy się go nie zostawia, nawet jeśli sam już spisał się na straty.

Hardin dowiaduje się szokującej prawdy o swojej rodzinie, na jaw wychodzą tajemnice sprzed lat. Chłopak totalnie nie umie poradzić sobie z problemami, przez co brutalnie i ostatecznie odpycha od siebie Tessę. Ogromnie zraniona dziewczyna podejmuje życiową decyzję. Nauczy się funkcjonować bez swojego mężczyzny, który oprócz rozkoszy dawał jej tylko destrukcję i toksyczną relację. Tessa zamyka za sobą wiele drzwi, by móc otworzyć kolejne; pragnie niezależności, samodzielności, wiary, że jest godna normalnego życia.

Jak można się domyśleć, Hardin, po stracie dziewczyny, nie może łatwo odpuścić. Wciąż nawiedzające go demony przeszłości walczą z pragnieniem zmiany i odzyskaniem Tessy. Ten niekontrolujący siebie i swoich złych emocji młody mężczyzna zaczyna dostrzegać, że zniszczył Tessę, podporządkował ją sobie, a teraz gdy, rozumie, jaki jest tego ogrom - podejmuje walkę.

"Ból nie zna ani odrobiny litości - ból odbierze sobie należny funt ciała, co do grama. Nie zatrzyma się, dopóki nie zostanie z ciebie tylko łuszcząca się skorupa tego, kim byłeś. Oparzenie zdrady i ukłucie odrzucenia bolą, ale to nic w porównaniu z cierpieniem spowodowanym pustką".

Wiedziałam, że powieść będzie ponownie odejściem i powrotem od siebie głównych bohaterów, nie sądziłam jednak, że oboje tak niesamowicie dojrzeją; że Tessa z cichej, łagodnej laleczki zmieni się w pewną siebie, mającą swój honor i godność kobietę, nie dającą sobą w końcu pomiatać, mimo wielkości uczuć władających jej sercem. Nie mogłam uwierzyć, że Hardin, pomimo mieszkającej w nim złości, będzie umiał chcieć ją unicestwić. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, że do ostatniej praktycznie strony nie wiedziałam, jak potoczy się cała sytuacja i jaki będzie jej wynik. Na uwagę zasługuje też postać Landona, która również przechodzi przemianę.

Jest to zdecydowanie najlepsza część z całej czwórki.