piątek, 15 kwietnia 2016

Noce w Rodanthe

W miłości nigdy nie jest za późno na drugą szansę.

Postanowiłam sobie,że wybiorę się w końcu do swojej nowej szkolnej biblioteki i zaopatrzę się w jakieś ciekawe lektury.Gdy już się tam znalazłam,mój wzrok natychmiast padł na zbiór powieści Nicholasa Sparksa.Pamiętam,że po przeczytaniu ''Jesiennej Miłości'' tego właśnie autora obiecałam sobie,że w niedalekiej przyszłości zapoznam się z inną jego twórczością.Był to dla mnie znak,że właśnie nadszedł czas na spełnienie tej obietnicy.Ze wszystkich dostępnych książek wybrałam tę,która miała najmniej stron,a nazywa się ona ''Noce w Rodanthe''.Ten tytuł obił mi się już kiedyś o uszy,jednak nie wiedziałam dokładnie,co i jak.Dlatego też podeszłam do niej na luzie i nie liczyłam na nic więcej oprócz paru mile spędzonych wieczorów,co myślę,że się tej powieści udało.

Książka jest połączeniem dwóch gatunków takich jak powieść obyczajowa i romans,co jest chyba charakterystycznym zagraniem ze strony autora.Poruszane są w niej tematy,które określiłabym jako życiowe i często przez nas rozmyślane.Bez skrępowania opowiada on o kwestiach,które zazwyczaj trzymamy dla siebie i nie chcemy ich wyznawać nawet najbliższym członkom rodziny.Bohaterowie powieści będą musieli zmierzyć się z różnymi przeciwnościami losu,które nie pozwalają im zaznać szczęścia.Wraz z rozwojem wydarzeń odkryją,kim tak naprawdę są oraz jakie były ich najskrytsze pragnienia.

Najważniejszymi postaciami na kartach tej powieści są Adrienne i Paul,dwójka dojrzałych już ludzi,którzy są po wielu nieprzyjemnych przejściach i wciąż mają w sobie nadzieję na zmianę tego wszystkiego.Bohaterowie się bardzo sympatycznymi i pełnymi ciepła osobami,na co z pewnością ma wpływ ich wiek oraz wieloletnie doświadczenie.Autor prowadzi narrację w sposób naprzemienny,co oznacza,że raz o mających właśnie miejsce wydarzeniach opowiada narrator z perspektywy Adrienne,natomiast innym razem z perspektywy Paula.I tak na zmianę.Są oni niezwykle pozytywnymi postaciami,aż do tego stopnia,że nie sposób jest znaleźć w ich charakterze rzecz,która mogłaby się nam nie spodobać.

Ciężko jest mówić o rozgrywającej się akcji,gdyż takowej ta pozycja zwyczajnie nie posiada.Cała historia została przedstawiona w formie wspomnień Adrienne,z których dowiadujemy się trochę o pewnym istotnym wydarzeniu,zmieniającym życie bohaterki na zawsze.Częstym zjawiskiem są rozmyślania postaci nad ciążącymi na nich problemami,z którymi to ciężko jest im poradzić sobie w pojedynkę.Autor skupia się na uczuciach wszystkich osób,podkreślając przy tym charakter danego bohatera.Opowiadana historia toczy się powoli i miarowo,konsekwentnie zmierzając do rozwiązania.

Książkę strasznie szybko i lekko się czyta,co dla mnie osobiście jest jej zaletą,ponieważ nie bardzo mam teraz czas na dłuższe książkowe przygody.Język też jest w porządku,chociaż w moim odczuciu autor posługuje się zbyt prostymi zdaniami i mógłby to bardziej urozmaicić oraz rozbudować,aby przyjemność z lektury była jeszcze większa.Ogólnie to ta książka nie ma jakichś znaczących wad,które odpychałyby od siebie czytelnika.Mogę jej jedynie zarzucić,że nie wyróżnia się spośród innych powieści ze swojego gatunku.Mimo,że mile się spędza przy niej czas,to dość szybko idzie się o niej zapomnieć.

Kiedy śpię, śnię o Tobie, a gdy się budzę, pragnę tulić Cię w ramionach. Nasza rozłąka sprawiła, że jeszcze bardziej upewniłem się, iż chcę spędzać noce i dnie u Twego boku.

wtorek, 5 kwietnia 2016

Scarlett

Moje życie jest w moich rękach. Dziś, swoimi wyborami, zapisuję swoją przyszłość.


Książka, którą wygrałam w konkursie od pierwszego wejrzenia zaintrygowała mnie okładką i skojarzeniem ze znaną powszechnie sagą „Zmierzch”.

Barbara Baraldi, pisząca również pod pseudonimem Luna Lanzoni, to znana włoska pisarka. W swojej ojczyźnie uważana jest za jedną z najważniejszych autorek gatunku powieści gotyckiej. Sama pisarka jest dość specyficzną osobowością. Oprócz pisania książek, kolekcjonuje gotyckie lalki oraz tworzy amulety pod konkretne fazy księżyca. „Scarlett” to pierwsza powieść Barbary Baraldi wydana w Polsce.

Tytułowa Scarlett to szesnastolatka, która wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego, przeprowadza się do Sienny, zostawiając za sobą przyjaciół i raczkującą pierwszą miłość. Nie jest zadowolona ze zmian w swoim życiu, które nastały niezależnie od niej. Do tego coraz mniej rozumiejący się rodzice nie wpływają pozytywnie na jej stosunek do obecnej sytuacji. Bohaterka w nowej szkole poznaje przyjaciół – Umberta, Caterinę i wegetariankę Genzianę. Oprócz nich ukojenie znajduje w szkolnej bibliotece, którą zawiaduje nieprzeciętny bibliotekarz Edoardo. Bardzo szybko stają się sobie bliscy, głównie dzięki pasji do książek.

Scarlett, podczas koncertu znanego zespołu Dead Stones, którego członkami są uczniowie szkoły, poznaje tajemniczego i zarazem przystojnego basistę Mikaela. Tak zaczyna rodzić się uczucie pierwszej miłości między nimi. Ale żeby nie było tak słodko. Popełniona zostaje niezrozumiała zbrodnia. W tajemniczych okolicznościach zabity zostaje Edoardo. Scarlett poprzysięga znaleźć mordercę przyjaciela. Nie zdaje sobie jednak sprawy kim tak naprawdę jest Mikael i jaką wagę ma cała sprawa dla ludzkości.

Powieść ta jest typową z gatunku romans paranormalny, tak popularny w ostatnim czasie dzięki sadze Stephanie Meyer. Na pewno podobało mi się w niej przedstawienie klimatu włoskiego miasta oraz miłość głównej bohaterki do książek. I na szczęście nie występowały w niej wampiry, lecz postacie trochę z innego świata, dość oryginalne.

Jest to typowa powieść młodzieżowa i dla nastolatek lubiących sagę „Zmierzch”, będzie idealną lekturą, gdyż książki te mają ze sobą wiele wspólnego. Krótkie rozdziały i pierwszoosobowa narracja, to dosyć dobry zabieg warsztatowy. Samo wydanie książki jest na piątkę, przyciągająca uwagę okładka, idealna czcionka dla oczu oraz dobrej jakości papier.

„Scarlett” nie zaskoczyła mnie niczym nowym. Kontynuacji powieści pt.: "Scarlett. Pocałunek demona" może ją przeczytam kiedyś. Polecam jedynie dla osób zaczytujących się w romansach paranormalnych. Pozostałym czytelnikom ta książka nic nowego nie wniesie.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Before. Chroń mnie przed tym czego pragnę

Chcę, żeby była szczęśliwa, spędzając ze mną czas. Chcę, żeby pragnęła mnie w ten sam nieodparty sposób, w który ja pragnę jej.

Co naprawdę skrywa dusza Hardina?

Seria After zyskała rzeszę fanów na całym świcie, w tym również w Polsce. Twórczość Anny Todd wywołuje naprawdę skrajne emocje, przez co opinie o książkach są podzielane – od bardzo pozytywnych, po bardzo negatywne. Osobiście jestem oczarowana serią After, historią Hessy, ich wzlotów i upadków, ich szczęściem i gniewem. „Before. Chroń mnie przed tym, czego pragnę” to kolejna huśtawka emocjonalna, która przedstawia historię Hardina i Tessy z punktu widzenia tego buntowniczego chłopaka.

Fabuła książki skupia się głownie na znajomości Hardina i Tessy. Jak wiemy książka „After. Płomień pod moją skórą” napisana została z punktu widzenia Tessy. Dopiero w kolejnych częściach autorka pozwoliła sobie na narrację naprzemienną. Natomiast w „Before” poznajemy myśli, emocje i tajemnice Hardina z czasu „After. Płomień pod moją skórą”. Co myślał sobie chłopak kiedy pierwszy raz zobaczył Tessę? Co kierowało nim, gdy zgadzał się na ten okropny Zakład? Jak rozwijała się jego miłość do Tessy? Dlaczego tak bardzo zamknął się przed światem? Tego wszystkiego dowiecie się z „Before”, dlatego jako takiego streszczenia fabuły nie będę tworzyć.

Chcę, żeby była szczęśliwa, spędzając ze mną czas. Chcę, żeby pragnęła mnie w ten sam nieodparty sposób, w który ja pragnę jej.

Zanim zaczęłam czytać „Before” trzymałam książkę przed sobą i wpatrywałam się w okładkę. Domyślałam się, co mnie czeka na tych niespełna czterystu stronach. Wiedziałam, że będzie to największy emocjonalny Armagedon w moim książkowym życiu. I nie myliłam się. „Before” to burza z piorunami, wędrówka przez emocjonalny sztorm, to przejażdżka najniebezpieczniejsza kolejką górską. Autorka po raz kolejny bawi się uczuciami czytelnika, wywołuje płacz i złość. Momentami mamy ochotę krzyczeć, momentami płakać. Mimo to, że wiemy jak potoczą się losy głównych bohaterów, na nowo udaje nam się przeżywać to samo, co owładnęło nami podczas czytania „After. Płomień pod moją skórą”. „Before” czytamy jednym tchem, nie zwracając uwagi na upływający czas, całkowicie odrywając się od rzeczywistości.

Książka podzielona jest na 3 części: Przed, Podczas, Po. W pierwszej części mamy okazję nieco bardziej poznać postacie drugoplanowe, które nieco namieszały w całej serii, np. Molly czy Steph. Przez poznanie ich przeszłości bardziej przybliżamy się do tych osób, rozumiemy ich dalsze postępowanie. Przybliżona została też postać Natalie i jej początek znajomości z Hardinem. Wiemy już, jak zachowywał się wtedy Hardin i co nim kierowało. Część „Podczas” to moment od pierwszego spotkania Hardina z Tessą, aż do wygrania przez niego Zakładu. Wszystko pisane jest z punktu widzenia Hardina. Część „Po” była dla mnie zaskoczeniem. Dowiadujemy się nieznanych nam dotąd faktów z życia Hessy, ale autorka również przybliża nam losy m.in. Zeda, Landona czy Christiana. Co do tego ostatniego autorka zaskoczyła nas wątkiem z jego przeszłości, gdy był zakochany w żonie swojego najlepszego przyjaciela.

Przeciągnąłem Tess i siebie przez piekło, ale udało się – po wszystkim stworzyliśmy sobie naszą własną wersję nieba.

Czytając „Before” zaczynamy rozumieć postępowanie Hardina w „After. Płomień pod moją skórą”. Zachowanie to było dziwne, czasami niewytłumaczalne, irytujące, bezczelne i wredne. Teraz mamy możliwość wglądu do umysłu Hardina i poznanie jego demonów oraz skrywanych tajemnic. Ten chłopak naprawdę nie miał lekko w życiu – paprane dzieciństwo, ojciec alkoholik, złe towarzystwo, ciągła agresja. Nie miał się na kim wzorować, uciekał przed światem. Poznanie Tessy sprawiło, że zaczął patrzeć na świat i na siebie z innej perspektywy. Zaczął dostrzegać to, co było dla niego wcześniej niezauważalne i przed czym tak bardzo uciekał. Zaczął dostrzegać uczucia, czuć je i dzielić się nimi.

„Before” to książka bardzo dobrze skonstruowana. Język i styl pozostają niezmienne, na wysokim poziomie. Autorka pisze z lekkością i swobodą, co czuć na każdej stronie. Anna Todd uzależnia i każda jej książka staje się lepsza od poprzedniej. Sama fabuła „Before” może nie będzie zaskoczeniem dla fanów serii After. Każdy, kto przeczytał cztery poprzednie tomy zna zakończenie historii Hessy, a także początek jej znajomości. Jednak „Before” hipnotyzuje. To książka, która porusza serce i sprawia, że emocje związane z burzliwym związkiem Hardina i Tessy odradzają się na nowo.

Szczerze polecam „Before” i całą serię After każdemu czytelnikowi. To nie kolejna oklepana powieść new adult, jakich ostatnio jest na pęczki. To historia, która wdrapuje się w nasze serce i pozostaje z nami na bardzo długo. W moim książkowym sercu historia Hessy pozostanie na zawsze, bo dzięki niej pokochałam new adult. Ten gatunek zawsze będzie wywoływał w czytelniku skrajne uczucia, a już na pewno płacz, więc musicie zaopatrzyć się w paczkę chusteczek. Hessa to historia warta każdej łzy.

Była moim spokojem, moim ogniem, moim oddechem, moim bólem i nieważne jak dużo przeszliśmy, każda sekunda była warta życia, które mamy.

piątek, 1 kwietnia 2016

After. Bez siebie nie przetrwamy

Niemożliwe jest zmienić ludzi, którzy już zdecydowali, kim są. Nie można ich wystarczająco mocno wspierać, żeby zmienić ich niskie oczekiwania w stosunku do samych siebie, i nie można ich wystarczająco mocno kochać, by stłumić nienawiść, którą do siebie czują.


To już czwarta część wzlotów i upadków Tessy i Hardina - finał, ostateczne rozegranie. Po przeczytaniu poprzednich tomów, myślałam, że nic mnie w tej książce nie zaskoczy, że idealnie przewidzę zakończenie, a całe ponad 500 stron (tylko!) będę się śmiertelnie nudzić. No bo co można jeszcze nawymyślać po trzech wcześniejszych bardzo obszernych publikacjach, gdzie nieustanna walka pomiędzy uczuciami znajdywała w końcu swą przystań?

Ależ mnie pani Todd zaskoczyła!

Nie dość, że udowodniła, że ma jeszcze o czym pisać, że wprowadzi jeszcze więcej ciekawych motywów, to okazało się, że zakończenie wcale nie będzie ot tak bardzo przewidywalne. Do samego końca siedziałam jak na szpilkach, bo nic nie było oczywiste.

A to się właśnie robi, gdy się kogoś kocha: walczy się o niego i goni się go, kiedy się wie, że nas potrzebuje. Pomaga się mu toczyć walkę z samym sobą i nigdy się go nie zostawia, nawet jeśli sam już spisał się na straty.

Hardin dowiaduje się szokującej prawdy o swojej rodzinie, na jaw wychodzą tajemnice sprzed lat. Chłopak totalnie nie umie poradzić sobie z problemami, przez co brutalnie i ostatecznie odpycha od siebie Tessę. Ogromnie zraniona dziewczyna podejmuje życiową decyzję. Nauczy się funkcjonować bez swojego mężczyzny, który oprócz rozkoszy dawał jej tylko destrukcję i toksyczną relację. Tessa zamyka za sobą wiele drzwi, by móc otworzyć kolejne; pragnie niezależności, samodzielności, wiary, że jest godna normalnego życia.

Jak można się domyśleć, Hardin, po stracie dziewczyny, nie może łatwo odpuścić. Wciąż nawiedzające go demony przeszłości walczą z pragnieniem zmiany i odzyskaniem Tessy. Ten niekontrolujący siebie i swoich złych emocji młody mężczyzna zaczyna dostrzegać, że zniszczył Tessę, podporządkował ją sobie, a teraz gdy, rozumie, jaki jest tego ogrom - podejmuje walkę.

"Ból nie zna ani odrobiny litości - ból odbierze sobie należny funt ciała, co do grama. Nie zatrzyma się, dopóki nie zostanie z ciebie tylko łuszcząca się skorupa tego, kim byłeś. Oparzenie zdrady i ukłucie odrzucenia bolą, ale to nic w porównaniu z cierpieniem spowodowanym pustką".

Wiedziałam, że powieść będzie ponownie odejściem i powrotem od siebie głównych bohaterów, nie sądziłam jednak, że oboje tak niesamowicie dojrzeją; że Tessa z cichej, łagodnej laleczki zmieni się w pewną siebie, mającą swój honor i godność kobietę, nie dającą sobą w końcu pomiatać, mimo wielkości uczuć władających jej sercem. Nie mogłam uwierzyć, że Hardin, pomimo mieszkającej w nim złości, będzie umiał chcieć ją unicestwić. Byłam pod ogromnym wrażeniem tego, że do ostatniej praktycznie strony nie wiedziałam, jak potoczy się cała sytuacja i jaki będzie jej wynik. Na uwagę zasługuje też postać Landona, która również przechodzi przemianę.

Jest to zdecydowanie najlepsza część z całej czwórki.

środa, 30 marca 2016

After. Ocal mnie

Chwila, w której uświadamiasz sobie, że jesteś zdolny pokochać kogoś innego niż siebie, to chyba najważniejszy moment twojego życia.

„After” nigdy mi się nie znudzi. Im dalej tym więcej, im dalej tym lepiej, im dalej tym nie chcę przestawać czytać. Bardzo się cieszę, że poziom wzrasta wraz z tomami i autorka cały czas utrzymuje wysoko poprzeczkę. Chociaż fabuła może wydawać się nazbyt banalna, to wiem, że jest wiele miłośników „After”, których czytanie pochłania i odrywa od rzeczywistości.

Nie wiem, jak długo jeszcze zdołam utrzymać się na powierzchni, walcząc z falą przypływu, którą nazywamy związkiem.

W tej części również cały czas śledzimy relację związku Tessy i Hardina. Miłość jaka ich łączy jest miłością toksyczną. Oboje starają się zmienić, dotrzeć się, jednak nie jest to takie proste. Tessa szykuje się do wyjazdu do Seattle. Jest podekscytowana, ale też niepewna swoich uczuć w związku z tą zmianą. Pojawienie się w jej życiu ojca nie ułatwia jej tego zadania. Hardin za wszelką cenę stara się, by ta zmieniła swoje zdanie. Nie chce się przeprowadzić razem z Tessą i posuwa się do, jak to on mówi, „gównianych” rzeczy, by zatrzymać Tessę przy sobie. To co robi przekracza wszelkie granice, nawet granicę wytrzymałości Tessy, która jest na skraju zwątpienia w ich związek, w Hardina i w to, że może go zmienić. Tessa jest zmęczona i w końcu z jej ust padają słowa: „Jesteś zepsuty, Hardin, a ja nie potrafię cię naprawić.” Czy Tessa się podda i zostawi Hardina? Czy Hardin jest w stanie choć trochę się zmienić dla Tessy, dla siebie?

„After” dorasta. Z każdym nowym tomem jest bardziej wyrazisty. Nie ma już tyle wątków erotycznych, jednak cały czas książka oparta jest na nieco chorej relacji Tessa – Hardin. Każdy tom jest przepełniony emocjami, więc i w „Ocal mnie” nie może ich zabraknąć. Jednak ta część jest taka bardziej… inna? Są oczywiście pewne podobieństwa do poprzednich części, jak chociażby nieustające kłótnie Tessy i Hardina i sex na zgodę, jednak główni bohaterowie przechodzą przemiany. Stają się bardziej otwarci na nowe doświadczenia, ich kłótnie są bardziej dojrzalsze, o ile można powiedzieć, że kłótnie mogą być dojrzalsze. Hardin się zmienia i to widać, jednak nasuwa się wątpliwość, czy aby zmienia się naprawdę, czy tylko na pokaz? Zapewne w ostatniej części wszystko zostanie wyjaśnione.

Książka skrywa w sobie tajemnicę, której poznawanie niebywale intryguje, przez co chłonie się ją niewiarygodnie szybko. Mimo dużej objętości, co nie jednego może przerazić, „After. Ocal mnie” czyta się lekko niczym piórko. Autorka znowu zostawia nas z niedosytem. Końcówka nie daje wytchnienia. Jedna z tajemnic, tak długo skrywana, wychodzi na jaw. Hardin staje w bardzo trudnej sytuacji, jednak by dowiedzieć się jak z tego wybrnie, jak zareaguje na nowe wiadomości, trzeba niestety poczekać na kolejną część.

W książce zawarta jest cała masa emocji. Dla czytelników, których poruszają powieści i bardzo mocno potrafią zżyć się z bohaterami, będzie to jak zderzenie Titanica z górą lodową. Przechodzimy od skrajności w skrajność. Przeżywamy każdą emocję, każde wydarzenie, każdą kłótnię razem z bohaterami. Nie brakuje chwil wzruszenia, chwil złości i chwil z humorem. Strasznie polubiłam zabawne uwagi Hardina, żarty Tessy i niemal wyobraziłam sobie uśmiechy ich obojga.

Nie wiem, jak długo jeszcze zdołam utrzymać się na powierzchni, walcząc z falą przypływu, którą nazywamy związkiem.

poniedziałek, 28 marca 2016

After. Już nie wiem, kim bez ciebie jestem

Kocham Cię bardziej, niż ktokolwiek kogokolwiek kiedykolwiek kochał.

Pierwsza część "After. Płomień pod moją skórą" rozbiła mnie totalnie. Beczałam jak bóbr, szczególnie na końcówce powieści. Druga część już od samego początku jest bardzo emocjonalna, i tak zostaje przez ponad 700 stron. Czy warto poświęcić tyle łez dla powieści? Ja odpowiadam, że warto, bo tyle emocji nie znajdziemy nawet w dobrym wyciskaczu łez.


To, że nie potrafi cię kochać tak, jak tego chcesz, nie znaczy, że nie kocha cię ze wszystkich sił.

Tessa jest załamana i jej życie w jednej chwili zamieniło się w totalną katastrofę, legło w gruzach. To co usłyszała od swoich „przyjaciół”, to co zrobił jej Hardin, spowodowało, że jej serce rozpadło się na miliony kawałków. Jednak Tessa nie przestaje myśleć o Hardinie, a Hardin nie przestaje trzymać się z dala od Tessy.

Niestety nie mogę napisać dłuższego streszczenia fabuły, jak tylko tych kilka zdań. Po prostu nie umiem tego zrobić. Tak, nie umiem. Wiem, że to brzmi beznadziejnie, lecz czuję, że jeśli napisałabym cokolwiek więcej, to zdradziłabym za dużo. A tego nie chcę.

Po przeczytaniu pierwszej części autorka pozostawia nas wieloma pytaniami: Czy Tessa wybaczy Hardinowi? Czy zerwie znajomość ze Steph? Czy Hardin się zmieni? Czy będzie dalej oszukiwał Tessę? Czy relacja Tessy z jej matką w końcu się poprawi? I mogę wam tylko powiedzieć, że na te i inne pytania uzyskamy odpowiedź. Jednak nie unikniemy nowych pytań, które rodzą się w głowie po skończeniu After 2, np. Czy mimo mrocznej przeszłości Hardina Tessa będzie chciała z nim być? Znowu nie mogę wam napisać więcej pytań, które mam na myśli, bo zdradziłabym za dużo istotnych faktów.

Co zmieniło się w „After”, a co pozostało takie same? Zmieniła się narracja. Również mamy do czynienia z narracją pierwszoosobową, lecz teraz jest podzielona na dwie osoby. Są rozdziały, w których poznajemy tok myślenia i sytuacje opisywane z punktu widzenia Tessy i są rozdziały, kiedy to wszystko widzimy z punktu widzenia Hardina. To moje ulubione rozwiązanie w sprawie narracji. Dzięki temu poznajemy dokładnie uczucia, myśli i emocje głównych bohaterów, a dzięki temu bardziej możemy się z nimi utożsamić. Bez zmian pozostaje kwestia sexu. Tego w książce nie brakuje – ostrego, namiętnego i często wulgarnego sexu. Także trzeba się przygotować na kolejną dawkę wulgarnego słownictwa oraz na powtarzalność wątków, czyli sex – kłótnia, sex – kłótnia, sex – kłótnia, sex – kłótnia itp. Również jak pierwszą część, „After 2” czyta się bardzo szybko, a to za sprawą dużej ilości dialogów i krótkich rozdziałów. Książka jest nieco grubsza niż jej poprzedniczka, ale nie powinno zrażać to żadnego czytelnika. After się nie czyta, After się pochłania. Szybkość czytania tej książki jest zaskakująca.

Chociaż mamy do czynienia z tymi samymi bohaterami to wyraźnie widzimy zmiany jakie w nich zachodzą. Niektórzy są bardziej dojrzalsi, emocjonalni. Bohaterowie są wyraziści i z temperamentem. Zdarzają się jednak momenty w zachowaniu Tessy i Hardina, które mogą irytować. W obydwóch postaciach widać zmiany, lecz jednak to Tessa wydaje się bardziej niedojrzała i porywcza. Działa instynktownie, bez zastanowienia. Hardinowi też zdarzają się chwile beznadziejnego zachowania. Niestety znowu muszę odmówić wam opisania zachowań, które najbardziej mnie denerwowały w postawie i Tessy, i Hardina, bo w dużej mierze wiąże się to ze zdradzeniem fabuły, a naprawdę nikomu nie chcę odbierać przyjemności z czytania.

Książka jest totalną karuzelą emocji. Wzbudza w czytelniku to co najlepsze, i to co najgorsze. Wzruszenie, współczucie, irytację, złość. Odnajdziemy w niej wszystkie emocje. „After 2” spowodowało, że rozpadłam się na milion kawałków, po czym znowu skleiłam się w całość, żeby po raz kolejny rozpaść się emocjonalnie.

Mój ulubiony moment w książce? Każda kłótnia tych dwojga młodych ludzi jest pewnego rodzaju lekcją życia, lecz na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje list Hardina do Tessy. Wiem, że to tylko wyimaginowany bohater, który napisał list do ukochanej. Tym samym skradł serca milionom czytelników. Jednak w prawdziwym życiu też zdarzają się tacy ludzie, odważni, którzy są w stanie zdobyć się na podobny krok.

Wydaje mi się, że opis znajdujący się na okładce książki jest nieco mylący. Odnosi się raczej do pierwszych 100 stron, niż do całej powieści. Zakończenie w „After. Już nie wiem, kim bez ciebie jestem” nie było tak drastyczne jak w pierwszej części, ale mnie podobało się bardzo. Skrywa w sobie tajemniczość i ogromną zachętę do poznania dalszych losów bohaterów. Bardzo ładnie i płynnie otwiera furtkę do kolejnej części.




Od dzisiaj już zawsze będziemy razem”...

sobota, 26 marca 2016

After. Płomień pod moją skórą

Tak bardzo różni, a jednocześnie nieskazitelnie podobni. 


"After. Płomień pod moją skórą" to historia, która może mieć swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Opisuje nie tylko młodzieńczą miłość, ale również wyzwania jakie przed nami stawia poryw młodzieńczego serca. Nowe uczucie, miłość, która wypełnia nie tylko serce, ale również duszę musi dzielić miejsce z bólem, cierpieniem i łzami. W rzeczywistości, tak jak i w książce, nic nie jest doskonałe, tak samo jak nie jest doskonała miłość.

Tessa to skromna, niewinna studentka pierwszego roku filologii angielskiej. Jest tym typem człowieka, który ma z góry już wszystko zaplanowane. Nie przewiduje spontaniczności i chaosu w swoim życiu. Gdy przeprowadza się do akademika w pierwszej chwili jest przerażona swoją współlokatorką. Tessie nie wydaje się by znalazły wspólny język, lecz po niedługim czasie dziewczyny się zaprzyjaźniają. Jednak to poznanie wytatuowanego i piekielnie przystojnego Hardina wywraca jej życie do góry nogami. Hardin wprowadza w jej życie chaos i pozwala jej poznać samą siebie z kompletnie innej strony. Strony, o której jak dotąd nie miała zielonego pojęcia. 


Historia Anny Todd to historia typu fanfiction. W oryginale imiona bohaterów, szczególnie bohaterów płci męskiej, odpowiadają imionom chłopaków z pewnego znanego zespołu. W powieści zostały one zastąpione tak podobnymi imionami, że gdy czytamy książkę możemy spokojnie wyobrazić sobie bohaterów, tak jak wyobraziła ich sobie autorka. Wybrani przez Annę Todd bohaterowie idealnie wpasowują się w całokształt powieści.


Sięgając po tę książkę miałam pewne wątpliwości. Narastały one z każda przeczytaną negatywną recenzją. Cóż, wiedziałam, że książka mi się spodoba, bo lubię czytać fanfiction i nie przeraziłam się zbytnio negatywnymi opiniami. Opinie na temat tej książki są bardzo podzielone. Niektórym w ogóle nie podoba się pomysł i jego ubarwienie, a inni są wręcz zachwyceni. Nie wszystko wszystkim musi się podobać. Dlatego ten świat jest tak zróżnicowany. 


Powieść ma zabarwienie nieco erotyczne. Zdecydowanie nie brakuje scen erotycznych. Jest ich dość dużo, ale są one do siebie bardzo podobne. Osobiście mi nie przeszkadzały, ale też nie powiedziałabym, że to wpłynęło na większego plusa. Jeżeli już autorka zdecydowała się na taką ich ilość powinna zadbać, żeby miały większą różnorodność. W końcu istnieją opinie, że „After” to taki lekki erotyk skierowany głównie do młodzieży.


W książce mamy do czynienia z toksycznym związkiem. Ciągłe kłótnie, rozstania, a potem powroty i miłe chwile. Hardin działa na Tessę jak narkotyk, totalnie pochłania jej wszystkie myśli. Sama przed sobą przyznaje, że wyzwala w niej to co najgorsze. Hardin natomiast stwierdza, że ona wyzwala w nim wszystko, co najlepsze. Jej obecność jest dla niego ucieczką od myśli, od gniewu i od agresji. Poznając się bliżej, zaczynają dostrzegać nadzieję dla wspólnej przyszłości, jednak cały czas żyją jak na karuzeli. Poruszone też zostają wątki rodzin. Jednym słowem główni bohaterowie nie mają typowych, wzorowych rodziców i poniekąd stąd wzięły się ich problemy emocjonalne.


Mimo banalności jaka wkradła się w fabułę książka mi się podobała. Wiele osób już na początku zraża sam motyw powieści. Ona – dobra, niewinna; on – buntownik, z sekretem; niezbyt dobry początek znajomości, który przeradza się w coś więcej, powinni trzymać się od siebie z daleka jednak tego nie robią – jest to dość powszechny motyw doskonały na komedię romantyczną. Objętość książki może niektórych przerażać, jednak zapewniam, że przeczytacie ją szybciej niż niektóre, o wiele cieńsze, książki. Dzięki krótkim rozdziałom, książkę czyta się bardzo szybko. Gwarancją szybkiego czytania jest również prosty, luźny język i płynność akcji.


Mimo braku oryginalność głównego wątku autorka zasługuje na uwagę i pochwałę. Sprytnie łączy poszczególne wątki i nadaje tajemniczości całej powieści. Dzięki narracji pierwszoosobowej do końca nie poznajemy sekretu, który jest furtką do następnej części powieści. Nie wiem czy sięgnę po tę książkę raz jeszcze. Nie jest to spowodowane niechęcią do stylu czy całej fabuły, lecz wynika to z poznania zakończenia. Czytając ją po raz pierwszy nie wiedziałam, co takiego skrywa Hardin i mogłam bardziej wczuć się w postawę Tessy. Czytając drugi raz znałabym już zakończenie, co mogłoby popsuć radość z samego czytania.



Hardin jest jak narkotyk; za każdym razem gdy go spróbuję, pragnę więcej i więcej. Pochłania moje myśli i nawiedza sny.

czwartek, 24 marca 2016

Ugly love


Jeśli dzisiaj kochasz mnie bardziej niż kochałeś wczoraj to nie mogę doczekać się jutra
.


Miałam okazję przeczytać już kilka książek Colleen Hoover np. "Hopeless" "Losing Hope", a nawet "Maybe Someday". Po tej ostatniej zapragnęłam zabrać się za więcej powieści tej autorki. Właśnie z tego powodu sięgnęłam po "Ugly Love". Bardzo szybko okazało się, że to właśnie ta historia stanie się moją ulubioną.

Tate i Miles poznają się w dość niekonwencjonalny sposób. Mimo kiepskiego początku coś ich do siebie ciągnie. Jednak Miles nie jest mężczyzną, który szuka miłości, pragnie jedynie seksu. Główni bohaterowie rozpoczynają swoją relację zasadami Milesa: Nie pytaj o moją przeszłość. Nie oczekuj przyszłości. Jednak czy jest to w ogóle możliwe? Para sądzi, że może sobie z tym poradzić. Niestety zasady zostają złamane.Love gets ugly. 

Zacznijmy od tego, że książka wciągnęła mnie od pierwszych stron. Jak zaczęłam ją czytać rano, to nie odłożyłam do wieczora. Wszędzie chodziłam z "Ugly Love" jakby była przyklejona do moich dłoni super mocnym klejem. Od razu ostrzegam, że gdy zaczyna się czytać tę powieść należy mieć dużo wolnego czasu.
Z opisu wynika, że jest to typowe new adult, od których roi się na polskim rynku. Jednak ci, którzy zapoznali się z twórczością Colleen Hoover doskonale zdają sobie sprawę, że ta autorka zawsze zaskakuje czytelnika. Jej historie są przepełnione emocjami. "Ugly Love" jest książką, przy której płakałam jak dziecko. Szczególnie jeśli chodzi o przeszłość Milesa, którą dane jest nam poznać. Rozdziały w tej książce są przeplatane. Jeden z punktu widzenia Tate, drugi (najczęściej) o młodzieńczych latach Milesa. Dzięki temu możemy zauważyć jak jego przeszłość przekłada się na teraźniejszość. To bardzo ciekawe zagranie.
Z opisu książki można wywnioskować, że najważniejszy w tej powieści jest seks. Jednak nie dajcie się zmylić. Hoover prezentuje nam sporą dawkę scen łóżkowych, jednak nie jest ich na tyle dużo by "Ugly Love" nazwać erotykiem. Mimo scen łóżkowych autorka bardziej skupia się na uczuciach głównych bohaterów i na ich emocjach. To wokół tego krąży główny wątek powieści. Związek Tate i Milesa jest przedstawiony w realistyczny sposób. Nie spotkamy się tu ze słodyczą, w końcu mamy tu do czynienia z brzydką miłością.
Ta powieść szybko stała się jedną z moich ulubionych. Gdy tylko usłyszałam o ekranizacji, gdzie Milesa zagra Nick Bateman, piszczałam z radości. Naprawdę nie mogę się doczekać filmu, szczególnie, że sama Hoover pilnuje by historia nie została w żaden sposób zmieniona. Kolejnym moim uzależnieniem jest piosenka Griffina Petersona pt. "Ugly Love", która została napisana na podstawie właśnie tej książki. Naprawdę warto jej przesłuchać, jest wspaniała!
Serca się przeniknęły. Obietnice się złamały. Zasady się rozbiły. Miłość stała się brzydka.



wtorek, 22 marca 2016

Drzwi do piekła

Kobieta musi mieć w sobie to coś, mówił, swoją tajemnicę, wtedy dopiero jest warta zachodu.



"Drzwi do piekła" autorstwa Marii Nurowskiej to ponoć najbardziej skandalizująca powieść w dorobku autorki, czy jest tak faktycznie? A jeśli tak to dlaczego? Na te pytania postaram się Wam odpowiedzieć na końcu.

Marii Nurowskiej przedstawiać nikomu nie trzeba, jednak w ramach przypomnienia postanowiłam napisać kilka słów o autorce. Studiowała filologię polską i słowiańską na Uniwersytecie Warszawskim. Autorka powieści, opowiadań, słuchowisk i sztuk teatralnych. Zadebiutowała na łamach miesięcznika "Literatura", a popularność i uznanie krytyki przyniosły jej już pierwsze książki: zbiór opowiadań "Nie strzelać do organisty" oraz powieść " Moje życie z Marlonem Brando". Najnowszymi powieściami są: "Drzwi do piekła" i "Dom na krawędzi". Jej książki cieszą się niesłabnącym powodzeniem zarówno wśród polskich czytelników, jak i na świecie. *

W "Drzwiach do piekła" poznajemy Darię. Z jednej strony jest to wykształcona kobieta, która jest pisarką, a z drugiej nie ma łatwego życia z powodu białorusko - polskiego pochodzenia. Zatem co ta kobieta robi w więzieniu w Kowańcu? Jak się okazuje Daria odsiaduje wyrok. Została skazana na 12 lat więzienia za zamordowanie męża. Zatem co mogło skłonić kobietę inteligentną, mądrą do takiego czynu? Odpowiedź jest zaskakująca, bowiem chore uczucie do męża i chory układ z nim zawarty. Daria sama namawia męża, żeby uwiódł inną kobietę. Edward chętnie na to przystaje, tylko Daria traci nad tym kontrolę i jest zdradzana notorycznie. Daria miała powód, żeby zawrzeć taki układ...tylko do czego to prowadzi?
Któregoś dnia nie wytrzymuje i strzela do męża. Sama zgłasza się na policję. Jak odnajdzie się inteligentna kobiet wśród innych więźniarek?
Niestety Daria ma problemy się aklimatyzacją. Jedynym oparciem dla kobiety jest Iza, opiekunka więźniarek. Między kobietami nawiązuje się nietypowa więź. Jednak to nie wystarczy, żeby Daria uniknęła nieprzyjemności ze strony innych kobiet z celi. Jedynym pocieszeniem dla Darii jest to, że pracuje w więziennej bibliotece, a z czasem staje się powierniczką doli innych. Z upływem czasu nawet udaje się zaprzyjaźnić z koleżankami z celi. Jak potoczą się dalsze losy kobiety? Czy wytrzyma trudną próbę przed jaką wystawił ją los? Przekonajcie się sami...
"Drzwi do piekła" to poruszająca historia o miłości, zdradzie, nienawiści, skrytych emocjach, które w końcu eksplodują i doprowadzają do tragedii. Ale także możemy tutaj znaleźć elementy erotyzmu, pikanterii, kontrowersji, czy przyjaźni. Narratorką w powieści jest Daria, która opisuje codzienne życie za kratami, a zarazem przeplata je ze wspomnieniami z przeszłości. Autorka doskonale wykreowała postaci z jakimi przychodzi się nam spotkać. Zarówno bardzo mocno zarysowuje obraz psychologiczny, jak i obraz emocjonalny. Taki zabieg skutecznie sprawia, iż czytelnik wtapia się w klimat wytworzony przez autorkę. Podobało mi się, że autorka pisze o zwykłych kobietach, które popełniły życiowy błąd. Zwykłe, a zarazem niezwykłe. Na początku słabe, z czasem silne. Darię i jej koleżanki z celi dzieliło wszystko, inteligencja pomieszana z prostotą, każda odbywała wyrok za inny czyn, dzielił je inny status społeczny, , a jednak wszystkie połączyło jedno: przemiana duchowa i narodziny na na nowo. 

"Drzwi do piekła" to powieść niezwykle emocjonalna, w której nakreślone są ciekawe postacie. Chociaż napisana prostym językiem wciąga niczym narkotyk. Dużym minusem książki jest pozbawienie jej rozdziałów. Przeplatanie teraźniejszości z przeszłością sprawia, że przy braku wyraźnego podziału czytelnik może się pogubić. Jednak mimo tego mankamentu jak najbardziej polecam zapoznanie się z kobietami z Kowańca. Czytelnik z pewnością wyniesie refleksje i własne przemyślenia z tejże książki. Bo nawet jak się zastanowić to w teraźniejszym świecie mamy mnóstwo przykładów chorej miłości, której także konsekwencje okazały się tragiczne. Nie chciałabym tu przytaczać takich przykładów, bo nie byłoby końca, ale jestem przekonana, że każdy z Was słyszał o takich sytuacjach.

A wracając do pytania , które postawiłam na początku : czy książka okazała się być skandalizująca? Według mnie to za duże słowo, ale z pewnością mogę powiedzieć, że zawiera elementy kontrowersji. 
Cieszy mnie fakt, że to kolejna bardzo dobra książka wychodząca spod polskiego pióra, którą miałam przyjemność odkryć i przeżywać :) "Drzwi do piekła" mogę polecić każdemu bez wahania.

Tutaj sukces jest gorzki, zawsze znajdą się ludzie, którzy zechcą go podważyć, udowodnić, iż jest niezasłużony i kryje się w nim coś podejrzanego. Ktoś, kto wystaje ponad tłum,powinien z powrotem zostać zepchnięty do polskiego kotła.

niedziela, 20 marca 2016

Zaczekaj na mnie

Ktokolwiek powiedział, że od przeszłości nie da się uciec, wiedział, co mówi.


Od razu muszę zaznaczyć, że przygodę z tą książką chciałabym przeżyć jeszcze raz. Jest zabawna i wzruszająca. Nie raz uśmiech rysował się na mojej twarzy, gdy czytałam monolog jaki prowadziła sama ze sobą Avery. Zresztą dialogi w tej książce są naprawdę rewelacyjne. Są lekkie, pełne humoru, pełne emocji są realne i swobodne. A to duży plus, gdyż historia wciąga i bawi od samego początku, dosłownie od pierwszych zdań.Czy to jest współczesna romantyczna „bajka dla dorosłych” jak informuje nas na okładce Aleksandra Szwed? 
Tak! Zdecydowanie jest to historia bajkowa. Bajka z elementami bólu, nadziei i erotyzmu. Znajdziemy tutaj nie jedną scenę, która przyspieszy bicie naszego serca, która pobudzi fantazje, która wciągnie jeszcze bardziej. Cała fabuła jednak jest oparta na niemiłych przeżyciach głównej bohaterki. Tutaj będziemy mogli zaobserwować jak to zdarzenie działa na jej psychikę i jak przechodzi ona coś na kształt metamorfozy. A to wszystko dzięki wsparciu grupki przyjaciół. Jednak największą rolę odgrywa tutaj Cameron- który zresztą też skrywa smutną tajemnicę. Ci dwoje stanowi idealne połączenie, oni stanowią przykład, że warto walczyć, warto ufać i warto mieć nadzieje. Ta książka nie tylko bawi, ale także uczy (a przynajmniej powinna). To prawda o ludzkiej słabości i sile.Ta powieść to emocjonalne mistrzostwo. Wciągnęła mnie i przeczytałam ją tak szybko jak się tylko dało. Postacie są tak świetnie wykreowane, że nie da się ich nie lubić. Sami chcielibyśmy mieć takich przyjaciół. Ona ma w sobie głębie a postacie zostają w pamięci na długo i jestem pewna, że tej historii nie zapomnę szybko. Jest naprawdę niezwykle romantyczna, mimo, że początek zaczyna się banalnie, a Cameron wydaje się być zwykłym podrywaczem. Jest mega pewny siebie, przystojny i w dodatku jest nieugięty. Jest świetnym facetem, który jest wstanie rzucić wszystko i pomóc w potrzebie tym na którym mu zależy. Ma charyzmę, jest idealną postacią, która nadaje dynamiki. Co prawda ich związek przypomina parabole, ale prawdziwa miłość zniesie nie jedno – podobno.Zazwyczaj bywa tak, że to co jest napisane na okładce i co jest aż tak zachwalane, nie spełnia naszych oczekiwań po przeczytaniu. Jednak nie tym razem. Wszystko w tej książce porusza, jest doskonale wyważone. Mimo, że cała akcja nie ma jakiegoś wielkiego tempa, że najwięcej mamy dialogów, i że akcje najczęściej rozgrywane są w mieszkaniu Avery i na uczelni. Nie da się przejść obok tej książki obojętnie. Oczywiście zdarzają się błędy, są literówki, które bywają irytujące, ale to w czytaniu zupełnie nie przeszkadza. Rzadko się zdarza, żeby książka o „miłości” była tak dobra.A na koniec dodam, że postać Avery bywa powalająca. Polecam każdemu, komu mało w życiu emocji i wrażeń no i oczywiście humoru!

Zabijasz mnie, każdego dnia, słodkim złudzeniem rysujesz nas. Zabijasz prawdę, a może nie zgadnę, zamknięty w klatce cudownych kłamstw.

piątek, 18 marca 2016

Utrata

Trudno jest żyć - łatwiej jest umrzeć. Zamykasz oczy i więcej ich nie otwierasz. Co w tym trudnego? Nic - tyle tylko, że cholernie trudno zostawić tych, których się kocha...



Śmierć, nieodwracalny moment, w którym ustają wszelkie czynności życiowe. Pewnego dnia zawita w progi każdego z nas. To nieuniknione bowiem śmierci nie sposób przechytrzyć. A jednak, kiedy dopomina się o młodego, nienasyconego życiem człowieka? Wówczas wydaje się, że to nienaturalne i bardzo niesprawiedliwe.

We współczesnym świecie nieustannie umierają coraz młodsi ludzie. Nowotwory są niczym milczący zabójcy, często atakują po ciuchu, bez najmniejszego ostrzeżenia, następnie powoli drążą organy wewnętrzne, tylko po to, aby zupełnie rozszarpać umysł i ciało konsekwentnie doprowadzając do śmierci. Jednakże rak nie musi wyrażać przepowiedni śmierci. Odpowiednio wcześnie zdiagnozowany, może się okazać zupełnie niegroźny. Jednakowoż na każdym etapie jego rozwoju należy podjąć walkę, ale żeby móc stoczyć ten bój niezbędne jest wsparcie, nadzieja, wiara i silna osobowość. Niestety bywa i tak, że konieczny jest wyłącznie cud.

Czułem chłód, który sączył się do mojego ciała - jak gdyby śmierć już szła ku mnie i jedyne, co mogłem zrobić, to czekać, aż się pojawi. 

Sięgając po "Utratę", autorstwa Rachel Van Dyken, która stanowi pierwszą część serii Zatraceni spodziewałam się książki, która wyciągnie ze mnie bezmiar emocji, która skłoni mnie do głębokiej zadumy nad kwestią życia i śmierci, która mnie poruszy i doprowadzi do łez. Jednak wiedziałam też, że książka jest powieścią młodzieżową, toteż liczyłam na dawkę luzu i młodzieńczych uniesień, które przywołają wspomnienia i pozwolą na chwilę wytchnienia. Czy ta powieść w stu procentach spełniła moje oczekiwania? Żałuję bowiem w tym wypadku moje odczucia są bardzo niejednolite, dlatego ciągle nie umiem zdecydować, jak ostatecznie ocenić tę książkę. Cóż, ale do rzeczy.

Głównymi bohaterami niniejszej powieści są Weston i Kiersten, dwoje bardzo młodych, ale zatraconych w wewnętrznych troskach ludzi. Oboje toczą swoisty bój z własnym koszmarem, dlatego każdy dzień jest dla nich podróżą przez bezdroża żalu i zniechęcenia. Kiersten, skromna i wrażliwa dziewczyna pochodząca z prowincjonalnego miasteczka, próbuje odnaleźć spokój i zapomnienie wśród młodzieży z uczelni.

Jej niewinność intrygowała mnie, podobnie jak czający się w niej mrok. Niemal widziałem czarne chmury, kłębiące się nad jej głową. 

Weston, syn jednego z najbogatszych ludzi świata, uchodzący za szkolnego przystojniaka, najlepszy zawodnik akademickiej drużyny futbolowej, codziennie toczy trudną walkę z chorobą, która powoli odbiera mu radość życia.

Zupełnie niespodziewanie na Kiersten i Westona spada ogromne uczucie, które nadaje sens ich istnieniu i pozwala zatracić się w szalonej miłości. Miłości, która zapiera dech w piersi, pozwala na zapomnienie i nadaje nowe znaczenie ich dotychczasowej egzystencji. Jednakże, czy ta gwałtowna i młodzieńcza miłość zdoła wyzwolić ich od śmierci, która czyha za rogiem?

Rachel Van Dyken stworzyła powieść, która z pewnością porusza ważną kwestię związaną z chorobą, która może odebrać radość i wolę życia, która zniewala i wydziera pragnienie podjęcia walki. Taki zresztą był zamysł napisania tej powieści bowiem, pisarka zadedykowała ją bliskim, którzy stoczyli bój z chorobą nowotworową. Książka z pewnością może być doskonałym lekarstwem dla ludzi pogrążonych w rozpaczy z powodu raka, zarówno dla nich samych, jak i dla ich rodzin. Kiedy rozpoczynałam lekturę tej powieści czułam euforię i z każdą kolejną stroną nabierałam chęci na zdobycie kolejnego tomu. Jednakże, kiedy zbliżałam się do zakończenia, doświadczałam coraz większego rozczarowania, po czym przewracając ostatnią stronę tej książki zamiast ogromnych emocji, dramatyzmu i potoku łez poczułam ckliwy smak zawodu.

Kilka słów o samej treści, która w głównej mierze opiera się na dialogach. Trudno w tej powieści znaleźć bardziej wnikliwy opis. Taka forma powoduje, że książkę czyta się z ogromną prędkością, dlatego dla młodzieży może stanowić wspaniałą rozrywkę i odprężenie, które ostatecznie doprowadzi ich serca do drżenia. Zabrakło mi bardziej rozbudowanych portretów psychologicznych wykreowanych postaci, według mnie są one dosyć płytkie i bez wyrazu. Ot, para zakochanych nastolatków. On mega przystojniak, do tego obrzydliwie bogaty, ona prowincjonalna i niewinna piękność. I chociaż każdy z nich toczy wewnętrzny bój i nosi w sercu głęboką rysę, to jednak autorce nie udało się zupełnie oddać dramatyzmu tych przeżyć. W moim odczuciu to trochę zmarnowany potencjał. Jednakże bezapelacyjnie powieść dała mi uczucie przyjemnie spędzonego czasu, przywołała wspomnienia, chwilami bawiła, jednak nie doprowadziła mnie do łez, nie wstrząsnęła mną i nie skłoniła do głębokiej zadumy. Może wynika to z faktu, że czytałam bardziej wnikliwe i poruszające historie, no i ostatecznie skierowana jest do młodzieży, a ja już dawno nie należę do tej grupy, muszę także zaznaczyć, że nie jestem zwolenniczką romansów. Po lekturze tej książki czuję niedosyt i małe rozczarowanie. Mimo słodko-gorzkiego smaku, który pozostał po lekturze tej książki, znalazłam w niej kilka wartych uwagi cytatów. Liczę na więcej w kolejnej części bowiem pod wpływem emocji, które początkowo wywoła u mnie ta książka, zdobyłam już II tom i w rezultacie zamierzam go przeczytać.

Reasumując, "Utrata" Rachel Van Dyken to powieść o młodzieńczej miłości, o bólu, nadziei i walce z chorobą, słowem książka z pewnym przesłaniem. W głównej mierze skierowana do młodego czytelnika, z pewnością nie zaburzy ich spokoju i równowagi psychicznej, wywoła przyspieszone bicie serca i niewątpliwie oczaruje. Dlatego mimo mojego lekkiego rozczarowania zachęcam do tej lektury. Idealna na lato, czy relaks po trudnym i męczącym dniu.

Nie dajesz za wygraną, walczysz z demonami, posuwasz się do przodu. Strach próbuje cię paraliżować, ale kiedy robisz rzeczy, których się boisz, osiągasz cele ze świadomością, że wspinasz się na swój życiowy Mont Everest.

Cześć !

Od teraz zaczynam prowadzić swojego pierwszego bloga w życiu :D
Bądźcie dla mnie wyrozumiali ponieważ jestem trochę nowa w tym i nie doświadczona ale myślę, że mi się uda trochę :D

Mój blog chce poświęcić dzieleniu się moimi sugestiami na temat filmów lub książek. Myślę, że to może być dla mnie ciekawym doznaniem jak i dla was.. Tak myślę :D
Ojj zobaczymy jak mi to będzie wychodziło :D

Życzcie mi powodzenia :D